Skip to main content

Cześć i czołem, z tej strony Angie! Dziś podsumowujący post, wręcz jubileuszowy, bo! Mija dokładnie rok, odkąd zaczęłam organizować w Opolu English Night. Wydarzyło się naprawdę wiele, i dziś pokrótce chciałabym Ci o tym opowiedzieć!

O co w ogóle chodzi z tym angielskim w Opolu, Angie?

To powtarzające się pytanie, na które odpowiadam nowym ludziom, którzy przychodzą pierwszy raz. Otóż, angielskie noce to luźne spotkanie językowe, gdzie masz przestrzeń do spędzenia wieczoru, mówiąc po angielsku. Bez spiny, bez oceniania, wśród naprawdę zajebistych ludzi. Nikt nie przychodzi z przypadku. Zawsze staram się poznawać wszystkich na ile to możliwe. Wspólny, dobry vibe is the key.

Spotykamy się średnio raz w miesiącu Pod Arkadami. Zamawiamy wino, piwo lub herbatę i siadamy do rozmowy. Zawsze na początku widzę, jak wszyscy są lekko spięci, a po chwili, jak już zacznę robić czary-mary, to po 15 minutach patrzę na tych obcych ludzi i dziwię się, jak szybko idzie im wkręcenie się we wspólne tematy.

Zdarza się, że zorganizuję jakieś activities, żeby lepiej się poznać, dyskutujemy na różne tematy, dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Myślę, że to ekstra forma na wyjście poza strefę komfortu i przede wszystkim znakomita opcja do poznania kogoś nowego. No bo umówmy się, jak się jest dorosłym, to ciężko poznać nowych ludzi, no bo gdzie?

A no w kawiarni właśnie. Pod Arkadami, oczywiście. PS. W ten piątek robię przebierany Halloween. Wpadasz?

Zrób coś inaczej niż dotychczas

Początek z English Nightem jest ciekawy, bo rok temu siedziałam i myślę sobie: „Stara, weź zrób coś zupełnie inaczej, a nie trzymasz się jakichś rzeczy jak rzep psiego ogona. Zrób coś, czego się boisz, o. Jak nie wyjdzie, to trudno, przynajmniej będziesz miała co opowiadać”.

Lubię wyzwania, a English Night było moim osobistym wyzwaniem wyjścia do ludzi. Zasiedziałam się trochę w domu, pracując zdalnie, i chciałam poznać nowych ludzi, podobnych do mnie.

Przy okazji była to też okazja dla mnie, żeby trochę poćwiczyć robienie zdjęć. Na każdym English Nightcie robiłam zdjęcia uczestnikom. Robiłam to dla Was i dla siebie, żeby regularnie się podszkalać. Czasem były lepsze, czasem gorsze, ale sprawiało i sprawia mi to frajdę. Wreszcie mniej więcej wiem, jak ustawić aparat, żeby zdjęcia były OK. xD

Media, Arkady i czary-mary

W marcu rozmawiałam na temat angielskich nocy z dziennikarką z Trybuny Opolskiej. Inicjatywa została opisana w prasie – drukowanej i na portalu online. W kwietniu przyszło rekordowo jakieś 45 osób, w porywach do 50. Ledwo wszystkich zmieściliśmy Pod Arkadami w środku. Była nawet moja babcia i przyjaciółka z Londynu.

Przy okazji tego tematu… dostałam propozycję nagrywania krótkich historyjek o różnych miejscach turystycznych w Polsce – a to wszystko po angielsku. Ciekawe było ćwiczyć dykcję, wcielać się w role i pracować z gościem, który jest PRO lektorem. To zlecenie dało mi fajnego kopa i motywację do działania. Nigdy nie sądziłam, że mój głos się do czegoś nada, a na pewno nie do nagrywania czegoś po angielsku. Fajne, budujące doświadczenie… A to wszystko przez ten mały eventcik. Przypadkiem, spontanicznie.

Znajdź cel i sens

Ostatnio czytałam książkę, którą dostałam od przyjaciółki Wiktorii na temat długowieczności Japończyków. Wciągnęłam ją szybko, bo to było to, czego akurat w tym momencie potrzebowałam. BTW, jest pięknie wydana, i jak dla mnie znajdziesz tam sporo takich prostych rozwiązań na trudne sprawy. Naprawdę warto przeczytać.

Książka skupia się na fundamentalnych zasadach życia i wartości Japończyków. Dowiedziałam się w niej o zasadzie IKIGAI. Co to w zasadzie znaczy?


Ikigai (生き甲斐) to japońska koncepcja, która można przetłumaczyć jako „powód do życia” lub „powód, dla którego warto wstawać rano”. Słowo pochodzi z połączenia dwóch japońskich słów:
Ikigai łączy cztery kluczowe elementy, które pomagają odnaleźć życiową równowagę:

  • To, co kochasz robić (pasja) – coś, co sprawia, że czujesz radość i satysfakcję.
  • To, w czym jesteś dobry (talent) – coś, co przychodzi Ci naturalnie lub w czym jesteś kompetentny.
  • To, czego potrzebuje świat (misja) – działanie, które przyczynia się do czegoś większego, ma pozytywny wpływ na innych.
  • To, za co możesz być wynagradzany (praca) – coś, co pozwala na utrzymanie finansowe.

Ludzie potrzebują sensu, celu i misji. Inaczej są zagubieni i błądzą jak we mgle. Naprawdę ta mała książeczka to był powiew świeżości dla mnie. Jesteśmy stworzeni do tworzenia i działania. Tak myślę, choć to tylko moje osobiste zdanie, Ty możesz mieć inne i to też jest ok!

Rok temu przeczytałam też Everything is Figureoutable. Kupiłam ją latem w Walencji w jakimś sklepie z używanymi książkami. Za całe 3 euro. COOOO TO JEST ZA SZTOS. Naprawdę my, ludzie, sami sprawiamy, że proste rzeczy są przejebanie trudne.

Każda mała rzecz stymuluje, daje jakieś doświadczenie. Po English Nightcie stwierdziłam, że zacznę organizować Szybkie Randki. Doszłam do wniosku, że skoro potrafię przyprowadzić 45 osób na event językowy, to na randki też zorganizuję chętnych. I rzeczywiście tak było.

Are you scared? Do it anyway

W drugiej klasie liceum mieszkałam przez chwilę u babci na wsi. Wieczorem wbijałam na dach starego po-PGR-owskiego jałownika i oglądałam gwiazdy. Pamiętam wtedy spadającą gwiazdę i moje cowieczorne rozkminy. Moim marzeniem było mówić po angielsku, pracować w marketingu i robić super rzeczy, podróżować, wyprowadzić się gdzieś daleko stąd. Na tamten czas były to dla mnie kosmiczne rzeczy i chyba do końca nie wierzyłam, że kiedykolwiek się to uda.

Czego mnie to nauczyło? Że czas i życie mija naprawdę szybko, a wielkie zmiany nie robią się w jeden dzień. To wszystko to żmudna, nudna praca, każdego dnia. W każdy piątek i świątek. Próbowanie i robienie czegoś małego, ale regularnie. Tak jest z każdą rzeczą w życiu. Nic nie spada z nieba, może czasem gwiazda, ale ciężko ją uchwycić gołym okiem…